Jakub Bobrzyński„Milczenie jest prawdziwą zbrodnią” – Głos psychoterapeuty w sprawach obywatelskich
„Nie chcemy przyznać, że tak naprawdę nasze ja zawsze kształtowało się w opozycji do innego – Murzyna, Żyda, Araba, obcego, którego wprawdzie zinterioryzowaliśmy, ale w sposób regresywny; że w gruncie rzeczy składamy się z różnych zapożyczeń od obcych podmiotów i w związku z tym zawsze byliśmy istotami granicznymi – tego właśnie wielu ludzi nie chce dziś przyznać.”
Achille Mbembe, Polityka Wrogości
Wprowadzenie: psychoterapeuta jako obywatel
Aktualna sytuacja społeczno-polityczna w Polsce stawia nas przed trudną koniecznością zadawania sobie pytań o granice naszego zaangażowania politycznego. Szczególnie niełatwo jest wypowiadać się w sprawach obywatelskich aktualnie, kiedy przestrzeń publicznej debaty wydaje się być z góry ustanowiona (Rothberg, 2006/2012), przy czym debata ta przybiera coraz bardziej biegunowy charakter; słyszalne są jedynie skrajne stanowiska. Zabierając głos w jakiejkolwiek wspólnej sprawie, podmiot – czy tego chce czy nie – sytuuje się po którejś ze stron konfliktu. Niełatwo jest w tej sytuacji mówić własnym głosem. Co więcej, psychoterapeuta – publicznie zabierając głos w sprawach politycznych – może mieć szczególne wątpliwości; neutralność stanowi zasadniczy element postawy terapeutycznej, bez którego swobodna komunikacja między terapeutą a pacjentem w gabinecie byłaby utrudniona. Zwłaszcza publiczne wypowiedzi terapeutów jako grupy profesjonalnej mogą być odczytywane w sposób niejednoznaczny. Takie deklaracje są nieuchronnie uwikłane w złożone historyczne konotacje, z jakimi wiąże się dyskurs medyczny, stanowiący – jak dowodził Foucault (1963/1999) – przykład języka „wiedzy pozytywnej”, roszczącego sobie prawo do ustanawiania obiektywnej prawdy, przez co deklaracje takie narażają się na sprzeciw wobec tego rodzaju „dydaktyki społecznej” (Dobrosielski, 2017). Z drugiej strony, jak pisała w 1987 roku Hanna Segal w tekście pt. „Milczenie jest prawdziwą zbrodnią” (1987/2005), w pewnych sytuacjach zachowywanie milczenia w imię neutralności może stanowić dla nas tarczę zaprzeczenia. Według Segal, psychoanalitycy, doświadczający tych samych co wszyscy destrukcyjnych i autodestrukcyjnych popędów, powinni zaglądać w głąb siebie i próbować zrozumieć otaczającą ich trudną rzeczywistość, mimo tendencji do odwracania się od niej.
Wydaje się, że wyjściem z tego dylematu może być zabranie głosu z pozycji osobistej, nie pomijając jednocześnie faktu, że wypowiedź na tematy społeczne zawsze wiąże się z zajęciem jakiegoś stanowiska politycznego, przynajmniej w takim znaczeniu, że za naszymi słowami zawsze stoją jakieś założenia na temat tego, jaki charakter według nas powinna mieć wspólnota polityczna. Moje przekonanie odnośnie zabierania głosu w sprawach społecznych wzmacniają argumenty Hannah Arendt (1961/2011), która analizowała pojęcie wolności w znaczeniu, jakie nadała mu starożytna kultura polityczna, gdzie prawdziwą wolność można realizować jedynie w przestrzeni publicznej. Taka przestrzeń publiczna rozumiana może być jako zewnętrzna arena naszego spontanicznego działania, w przeciwieństwie do przestrzeni wewnętrznej, w której nowożytna myśl zachodnia zamknęła wolność. Nowożytne rozumienie wolności jako przejawu indywidualnej woli wywołuje – w myśl doktryny liberalnej – konieczność bronienia jej przed roszczeniami wspólnoty. Arendt mówi jednak o wolności, której efektem jest współtworzenie nowego rodzaju wspólnoty politycznej. Podobna myśl przyświecała Jürgenowi Habermasowi, kiedy pisał on o demokracji partycypacyjnej (deliberatywnej), której kluczowym, konstytutywnym elementem jest właśnie uczestnictwo w debacie 1 .
Polska „obsesja niewinności”
W tym artykule chciałbym odnieść się w szczególności do kwestii dotyczących pracy pamięci zbiorowej, z perspektywy zarówno obserwatora, jak i uczestnika. Bezpośrednim impulsem do napisania tego tekstu było wprowadzenie w styczniu 2018 roku nowelizacji tzw. Ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, w której zasadnicze zapisy dotyczą „ochrony dobrego imienia narodu polskiego” (Dz. U. 2018 poz. 369). Realizowanie tej ustawy miało się wiązać z karaniem (grzywną lub pozbawieniem wolności) wszystkich tych, którzy „przypisują narodowi polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę zbrodnie” 2 . Pół roku później – pod wpływem wyraźnej międzynarodowej presji politycznej – najbardziej kontrowersyjne zapisy tej ustawy zostały uchylone. Trudno jednak uznać tę polityczną próbę nakładania cenzury na swobodną dyskusję na temat naszej przeszłości za zjawisko incydentalne oraz że tendencja istniejąca w naszej świadomości społecznej, której ta próba była wyrazem, zniknęła wraz z cofnięciem tego kontrowersyjnego prawa. Jednocześnie – zdaje się, że wbrew intencjom ustawodawców – kwestia biernego bądź czynnego udziału Polaków w zbrodniach popełnionych na mniejszościach narodowych w czasie II wojny światowej, rozbudziła na nowo pytania dotyczące naszego tak zwanego „rozliczenia się z przeszłością”, a także dotyczące zjawiska, które czasem nazywane jest polską „obsesją niewinności”. To co wydawało się jednak szczególnie rażące w przebiegu dyskusji nad tą ustawą – oprócz otwarcie antysemickich wypowiedzi – to podkreślanie w ramach krytyki działań polityków przede wszystkim szkodliwego efektu tych działań dla wizerunku Polski za granicą 3 . Nie chodzi o to, że wizerunek naszego kraju za granicą nie ma znaczenia, nie wydaje się jednak, że w kontekście tego problemu jest to sprawa pierwszoplanowa. Dużo bardziej niepokojącym zjawiskiem wydaje się być coraz bardziej kurcząca się przestrzeń, w której może być miejsce dla różnych punktów widzenia na temat zarówno osobistej, jak i zbiorowej przeszłości.
Z perspektywy psychoterapeuty, kwestia relacji z własną przeszłością ma szczególne znaczenie, jest to wszakże zasadnicza treść codziennej pracy terapeutycznej. Sprawa pamięci kolektywnej ma oczywiście także wymiar osobisty, ponieważ chodzi tutaj o „naszą” przeszłość. Pamięć własnej przeszłości w ujęciu psychologii indywidualnej ma istotne znaczenie w formowaniu się tożsamości, wyparte z pamięci istotne elementy tej przeszłości mogą przyczyniać się do zakłócenia procesów rozwoju tożsamości. Tożsamość rozumiem tutaj nie w znaczeniu statycznym, niezmiennym, ale raczej jako nieustający wielowymiarowy proces, podlegający ciągłemu renegocjowaniu, nie tylko w jego aspektach indywidualnych, ale także kolektywnych.
Zanim przejdę do rozważań na temat tożsamości kolektywnej, należy jeszcze tu wyjaśnić, że jako niekwestionowalne traktuję takie fakty społeczne i historyczne, jak powszechnie występujący w Polsce antysemityzm czy też uwikłanie Polaków w Zagładę Żydów polskich, zwłaszcza jeśli chodzi o tzw. „obrzeża Zagłady”, czyli powszechnie obecnie znane (czy raczej dostępne publicznej świadomości) złożone wydarzenia związane z kontaktami zagrożonej śmiercią populacji żydowskiej z lokalną społecznością polską (zarówno na wsi, jak i w miastach) w czasie II wojny światowej 4 .
Przebieg debaty dotyczącej tych wydarzeń, ogniskującej się przede wszystkim wokół osoby Jana Tomasza Grossa, analizuje Paweł Dobrosielski w książce pt.
„Spory o Grossa. Polskie problemy z pamięcią o Żydach” (2017), gdzie wskazuje na różne strategie dyskursywne mające unieważnić tezy o udziale Polaków w Holokauście. Jedną z takich strategii – oprócz wielu innych wymierzonych w samego Grossa – jest tzw. „eksterioryzacja zła”, czyli przesuwanie winy na pojedyncze osoby, którym przypisywane są następnie etykiety dehumanizujące. Tego rodzaju praktyka, którą Dobrosielski nazywa także „wewnętrzną orientalizacją społeczną” opiera się na logice, zgodnie z którą „popełnienie zbrodni skazuje sprawcę na margines”, dzięki czemu „wszelka zbrodnia może być unieważniona za pomocą wykluczającego gestu retorycznego”, co pozwala jednocześnie „zachować spójność i niewinność danego ciała zbiorowego” (Dobrosielski, 2017, s. 92), przy czym dotyczy to nie tylko zbiorowości, jaką są wszyscy Polacy, ale także rozmaitych grup społecznych, m.in. inteligencji, czy też mieszkańców miast, którzy chętnie przesuwali dotąd winę za te zbrodnie na ludność wiejską (w tym kontekście zła sława Jedwabnego może być rozumiana jako wyraz mechanizmu poszukiwania kozła ofiarnego, w myśl przekonania: „wieś to Jedwabne, miasto to Żegota” (Tokarska-Bakir, 2011)). Jak pisała Joanna Tokarska-Bakir, chłopstwu przypisuje się rolę „czarnego luda w polskiej historii najnowszej”, mimo iż „tzw. chłopski światopogląd, szczególnie w partiach, które dotyczą tego, co wolno było robić Żydom, rzadko był własnym wynalazkiem chłopstwa. Bez przyzwolenia klas wyższych – duchowieństwa, ziemiaństwa, nauczycieli i elit urzędniczych – chłopstwo, jako grupa podporządkowana, <
Pamięć indywidualna o Żydach polskich
Wspomniane przeze mnie zjawiska, mające wymiar społeczny, są obecnie przedmiotem rosnącej liczby publikacji, nie tylko historyków, ale także socjologów i antropologów 5 . Kwestią, którą chcę tutaj rozwinąć jest pytanie, dlaczego pamięć o Żydach polskich oraz pamięć ich Zagłady jest w takim stopniu wypierana ze świadomości nie tylko społecznej, ale także indywidualnej. Wydaje się, że pamięć o Żydach w Polsce ma szczególny charakter dlatego, że jest to pamięć, której istotne elementy są nieobecne w bezpośrednich przekazach międzypokoleniowych i które – powracając w zapośredniczonym przez media dyskursie publicznym – zostają ,,doczepione” tworząc swego rodzaju „protezę pamięci” (Landsberg, 2003), która nie wpisuje się w sposób naturalny w narrację kształtującą naszą tożsamość. Według Alison Landsberg, media takie jak film pozwalają współcześnie na bardziej osobisty dostęp do treści pamięci zdarzeń, których samemu się nie przeżyło. Jak zauważa Dobrosielski, istnieje jednak także ryzyko, że taka proteza pamięci może być przyjmowana jako własna w sposób bezkrytyczny, bądź odrzucana na drodze gwałtownego zaprzeczenia.
Żeby uniknąć pułapki uogólniania, pozwolę sobie przytoczyć przykład własnej pracy pamięci związanej z historią Żydów polskich. Moja osobista pamięć o nich zapośredniczona jest przez osobę mojego dziadka, który zmarł, kiedy miałem 10 lat. Zanim odszedł, miałem jednak z nim bliski, emocjonalny kontakt i mam do dzisiaj żywe wspomnienia jego przedwojennych opowieści, których bohaterami często byli Żydzi. Postawę mojego dziadka określiłbym jako filosemicką: darzył on Żydów szczególnym rodzajem uznania i szacunku, w jego opowieściach było też dużo humoru. Dopiero po latach uświadomiłem sobie, że w jego narracji była znacząca luka, równoległa do pustki, która zieje w polskich miastach i miasteczkach po nieobecnych polskich Żydach. Nie pamiętam, żeby wspomniał on kiedykolwiek o tym, co się stało z polskimi Żydami (a być może ja nie byłem wtedy dostatecznie dojrzały, żeby o to zapytać). Oczywiście można zadać sobie pytanie, ile lat powinno mieć dziecko, żeby można było mu opowiadać o Zagładzie, w jaki sposób o tym opowiadać? Podobny dylemat towarzyszy mi w rozmowach z moimi własnymi dziećmi. Nie wydaje mi się jednak, że chodziło jedynie o to, że wówczas nie dorosłem jeszcze do takich opowieści, bo w bezpośredniej pamięci mojej matki istnieje podobna luka na ten temat. Kiedyś zapytałem ją, czy rozmawiała ze swoim ojcem, moim dziadkiem, o tym, co się stało z Żydami w mieście jej dzieciństwa, Radomiu, na co ze zdziwieniem odpowiedziała, że „w Radomiu nie było raczej żadnych Żydów”, ze swoim ojcem natomiast nie rozmawiała o tym, bo „była dziewczyną, raczej nie rozmawiało się o tym…”. Historia Żydów radomskich nie stanowi obecnie wiedzy niedostępnej, a nawet trudno dostępnej, właściwie można powiedzieć, że „wystarczy jedno kliknięcie”, żeby przeczytać w Wikipedii> 6 , że Żydzi stanowili jedną trzecią ludności przedwojennego Radomia; w czasie wojny, od wiosny ’41 do lata ’44 funkcjonowało tam getto, w którym zmarło kilka tysięcy Żydów, a prawie 30 tysięcy zostało wywiezionych stamtąd do Treblinki 7 . Moja matka miała w tamtym czasie niecałe 3 lata. Wszystkie te straszne wydarzenia działy się mniej więcej dziesięć minut piechotą od domu, w którym się wychowywała…
Przytaczam tę osobistą historię rodzinną, żeby zilustrować to, w jakim stopniu odzyskiwanie pamięci na temat naszej wspólnej przeszłości może napotykać różnego rodzaju trudności, związane na przykład z ożywianiem pamięci czy rozmawianiem o sprawach, o których nasi bliscy nie chcieli dotąd pamiętać, czy rozmawiać. Przytaczam ją także dlatego, że sądzę, iż proces odzyskiwania pamięci tych wydarzeń stanowi wyzwanie, które dotyczy każdego osobiście i dla każdego może on mieć inne znaczenie. Dla mnie zagadkę stanowi, z jednej strony, potrzeba wypierania, wymazywania z pamięci trudnych do przyjęcia faktów przez tych, którzy przetrwali wojnę, a z drugiej strony – zastanawia mnie zjawisko, które nazwałbym brakiem ciekawości, chęcią raczej niewiedzenia niż dochodzenia do wiedzy przez drugie pokolenie, czyli tych, którzy w tym czasie byli dziećmi (tak jak moi rodzice).
Poczucie winy i wstydu tych, którzy przetrwali
Chciałbym zatrzymać się na chwilę na słowie „przetrwali”, bo ono wzbudza szczególne emocje, a zwłaszcza poczucie winy i poczucie wstydu. „Przetrwanie” własne i jednoczesne wymazanie z pamięci ofiar Zagłady może w tym kontekście być interpretowane jako bierne pogodzenie się z faktami przemocy. Jeśli mogę znowu odnieść się do osobistej perspektywy, przez cały swój okres dorastania w odniesieniu do „kwestii żydowskiej” odczuwałem przede wszystkim poczucie winy i wstydu, niezależnie od tego, że w szkole przekazywano mi bohatersko-martyrologiczną wersję historii narodu polskiego w czasie II wojny światowej, a może właśnie dlatego, że w tej wersji nie było miejsca na złożoną prawdę o losach Polaków i Żydów w tym okresie, a co dopiero na prawdę o polskim antysemityzmie – nie tylko prywatnym, ale także publicznym – w okresie międzywojennym, czy w latach powojennych 8 . W okresie dorastania, moje poczucia winy i wstydu nie tyle wynikały z jakiejś szczególnej wiedzy na te tematy, pomijane w dyskusjach szkolnych, a także publicznych, ale raczej ze stykania się na co dzień z przejawami polskiego antysemityzmu 9 , który w obliczu faktu Zagłady Żydów jawił mi się jako szczególnie haniebny.
W odniesieniu do winy zbiorowej, warto tutaj wprowadzić rozróżnienia dotyczące winy, idąc za Karlem Jaspersem (1946/2018), który rozważając w 1945 roku problem winy zbiorowej Niemców, podkreślał, że nie można osądzać narodu jako grupy, są bowiem różne rodzaje winy, które należy wyraźnie rozdzielić: kryminalna, polityczna, moralna i metafizyczna. Jestem przekonany, że Polacy na różne sposoby także uczestniczą w tych różnych odmianach winy. Wina kryminalna dotyczy samych sprawców, moralna – tych, którzy byli biernymi świadkami zbrodni. Wina polityczna wynikać może z naszego niekorzystania z wolności politycznej, co pociągać może za sobą oportunizm, bądź bierne przyzwolenie na dziejące się wokół nas wydarzenia. W tym kontekście warto podkreślić – za Jaspersem – że „poczuwanie się do odpowiedzialności oznacza początek przemiany wewnętrznej obliczonej na urzeczywistnienie wolności politycznej” (Jaspers, 1946/2018).
Moje wątpliwości budzi jednak pojęcie winy metafizycznej, użyte przez Jaspersa. Filozof każe nam tutaj odwołać się do abstrakcyjnej idei człowieczeństwa po to, żeby odnaleźć w sobie poczucie winy za działania innych ludzi. Za zrozumieniem tej abstrakcyjnej idei – której źródła tkwią w naszej wspólnej tradycji, począwszy od czasów starożytnych – powinno iść rozpoznanie, którego efektem ma być poczucie winy i współodpowiedzialności za zło innych. Trudno zarzucać Jaspersowi, że w 1945 roku próbował za wszelką cenę ocalić kulturę europejską (nie tylko niemiecką), która znalazła się wówczas w głębokim kryzysie. Odtworzyć ciągłość tej kultury, nawiązując do jej tradycji humanistycznej. Wydaje mi się jednak, że poczucie winy i poczucie wstydu stanowią bardziej bezpośrednie odczucia, niewynikające z jakiejś aktywności intelektualnej, rozważania na temat tego, czym jest człowieczeństwo. Poczucie winy i wstydu stanowić może raczej wyraz wewnętrznych (nie zawsze świadomych) wątpliwości: czy skoro moi przodkowie zachowali bierność wobec zbrodni popełnianych na ich sąsiadach, nawet jeśli robili to ze zwykłego ludzkiego strachu, to czy nie oznacza to, że ja mógłbym zachować się tak samo?; czy, będąc na ich miejscu, miałbym odwagę odezwać się i zaprotestować, słysząc moich rodaków wyrażających na przykład zadowolenie z tego, że Niemcy „nareszcie robią porządek z Żydami”? W szkole podstawowej wśród rówieśników wiele razy słyszałem aluzje do Żydów czy kawały antysemickie, z których nie potrafiłem się śmiać, ale też nie potrafiłem zaprotestować, bo była to praktyka na tyle powszechna, że moja reakcja wydawałaby się dziwna. Jestem przekonany, że moje poczucie wstydu i poczucie winy wynikało wtedy raczej z rozpoznania w sobie bierności i konformistycznego wycofania, niż z jakiejś metafizycznej refleksji 10 .
Antysemityzm jako „wewnętrzny rasizm” – perspektywa społeczna i indywidualna
Chciałbym jednak zawiesić na chwilę perspektywę moralną i wrócić – w kontekście stosunków między Polakami i Żydami – do rozważań na temat pamięci zbiorowej, a także tożsamości oraz relacji z Innym, z perspektywy psychoanalitycznej, która uwzględnia przede wszystkim procesy nieświadome. W literaturze psychoanalitycznej w ostatnich latach coraz bardziej zwraca się uwagę na znaczenie nie tylko możliwości poznawania samego siebie, jakiej dostarcza psychoanaliza, ale także konieczności uznawania istnienia Innego, stanowiącego wyzwanie wobec naszej naturalnej skłonności do oswajania inności (Arundale, 2017). W procesie analitycznym, zarówno pacjent styka się z innością analityka, jak i analityk z innością pacjenta. Inność drugiej osoby wiąże się z uznaniem faktu, że nie wszystko jesteśmy w stanie rozumieć, coś co wydawało się znane, okazuje się nieznane, niezrozumiałe. W rozwoju społecznym, zaczynającym się we wczesnym dzieciństwie, poznawanie samego siebie i uznawanie inności drugiego (the otherness of the Other) 11 to procesy wzajemnie ze sobą sprzężone. Rozwój tożsamości jest możliwy tylko wtedy, kiedy stykamy się z kimś różnym od nas. Jak wspomniałem wyżej, tożsamość – rozumianą jako zestaw świadomych i nieświadomych przekonań, a także fantazji na swój temat – traktuję nie jako statyczny konstrukt, ale jako dynamiczny proces. To jednak, na ile tożsamość może być dynamiczna, zależy od możliwości stykania się z Innym.
Z tej perspektywy uważam, że problem stosunku do Żydów ma dla Polaków znaczenie bardziej podstawowe niż mi się wydawało kiedyś. Nie jest to tylko kwestia rozliczenia się z naszą kolektywną przeszłością. Żyd w świadomości Polaków to „paradygmatyczny Inny” (Dobrosielski, 2017), symbolizujący nasze wewnętrzne zmagania się z naszą własną tożsamością zbiorową. Taka refleksja nasuwa się zwłaszcza w kontekście istniejącego powszechnie wciąż żywego antysemityzmu, pomimo faktycznej nieobecności niezasymilowanych Żydów w polskim społeczeństwie.
Z perspektywy psychologicznej, nieobecność innego naraża proces rozwoju tożsamości na zakłócenia – na przykład pod postacią wielkościowych przekonań na swój temat. Na poziomie społecznym wyraża się to w postaci ideologii nacjonalistycznej, której istotą jest przekonanie o wyższości własnej grupy nad innymi. Wydaje się, że narastające podziały społeczne, których doświadczamy aktualnie w Polsce, można rozumieć jako wyraz nieświadomej potrzeby konstytuowania Innego-obcego, który może stanowić bezpieczny cel dla wrogich projekcji. W naturalny sposób – jako społeczeństwo – wytwarzamy sami własne mniejszości, naszych własnych obcych, inaczej myślących, którzy pomagają nam dookreślić naszą grupową tożsamość.
Warto na chwilę zatrzymać się i popatrzeć na to zjawisko z nieco szerszej perspektywy, która pozwala rozumieć narastający nacjonalizm jako element jakiegoś bardziej rozległego procesu społecznego, zachodzącego obecnie w kulturze zachodniej. Achille Mbembe, z dystansu wynikającego z doświadczenia dorastania w postkolonialnym kraju 12 , pisze o demokracji zachodniej bez sentymentów: „Nasza epoka jest epoką triumfu moralności mas. Współczesny ład psychiczny dopuszcza skrajną afektywność i, paradoksalne w czasach technotroniki i digitalizacji, pragnienie mitologii, a nawet głód tajemnicy” (Mbembe, 2016/2018, s. 82). I dalej: „Tak jak do niedawna liberalne demokracje potrzebowały podziału ludzkości na panów i niewolników, tak dzisiaj do przetrwania potrzebują podziału na krąg podobnych sobie i niepodobnych […]. Bez wrogów trudno im utrzymać się samodzielnie […] i nie ma znaczenia, czy wrogowie faktycznie istnieją czy nie. Wystarczy ich stworzyć, znaleźć, zdemaskować i wydobyć na światło dzienne. Zadanie to jest jednak coraz uciążliwsze, od kiedy nabrano przekonania, że najzacieklejsi i najbardziej nieprzejednani wrogowie ukrywają się w najgłębszych porach narodu. Tworzą coś na kształt torbieli, która od środka zżera to, co w nim najbardziej obiecujące…” (Mbembe, 2016/2018, s. 84-85). Jest to niepokojąco trafny opis naszej aktualnej rzeczywistości. Co więcej, zakłada on, że to, co nazywamy obecnie „kryzysem demokracji”, nie jest jakimś chwilowym załamaniem się dobrze wcześniej funkcjonującego systemu, ale że widoczna wokół skłonność do przemocy i uprzedmiotawiania innych była wcześniej obecna w sposób ukryty lub przemieszczony na inne terytoria 13 . Stąd wynika daleka od optymizmu diagnoza współczesności: „Wszystko wskazuje na to, że nasza epoka w końcu odkryła swoją prawdę. […] może ją wreszcie ujawnić, uwolniona od wszelkich zahamowań […] Po wielkim wyparciu (zakładając, że kiedykolwiek naprawdę istniało) następuje więc wielkie wyzwolenie […] Trzeba się obawiać gwałtownego powrotu czasów, w których rasizm nie należał do „wstydliwych obszarów” naszych społeczeństw…” (Mbembe, 2016/2018, s. 91-99).
Wracając teraz do perspektywy indywidualnej, w ujęciu psychoanalitycznym proces ustanawiania Innego zachodzi od najwcześniejszych etapów życia (Davids, 2011). Dziecko będące początkowo w nierozerwalnej diadzie z matką, postrzega trzeciego, najczęściej ojca, jako obcego, którego rolą jest pomieszczanie wrogich projekcji dziecka. Taka konstelacja pełni istotną rolę rozwojową, ponieważ na tym etapie niezbędne jest bezpieczne środowisko, pozbawione wrogości i uczuć prześladowczych, stanowiących stały rdzeń w osobowości. Z czasem, w miarę rozwoju, ojciec jest stopniowo oswajany przez dziecko jako ktoś znany, najbliższa rodzina zaczyna wtedy pełnić rolę bezpiecznego środowiska, natomiast wrogość jest projektowana na zewnątrz, poza rodzinę, dopóki dziecko nie zacznie stopniowo oswajać środowiska pozarodzinnego, w którym rozwija z czasem bezpieczne związki, stanowiące podstawę dla rozwijającego się elementu kolektywnego w tożsamości. Jak jednak zauważa Fakhry Davids (2011), ten psychotyczny rdzeń złożony z wrogich i prześladowczych uczuć, pozostaje w naszym stałym wyposażeniu, nigdy się go nie pozbywamy, natomiast w przypadku w miarę prawidłowego rozwoju nasza wrogość jest kierowana poza oswojoną grupę, na inne obce grupy, przy czym uczucia te mogą mieć również charakter nieświadomy i egodystoniczny. W ten sposób Davids formułuje swoją koncepcję „wewnętrznego rasizmu”, będącego normalną dyspozycją każdego, w odróżnieniu od rasizmu rozumianego jako elementu patologicznej obronnej struktury osobowości.
Mówimy więc tutaj nie o rasizmie jako spójnym z własną tożsamością, patologicznym nienawistnym nastawieniu do obcych, ale o rasizmie jako egodystonicznej konstelacji mechanizmów obronnych, przyczyniających się do poczucia dystansu, nieufności, czy nawet nieświadomej wrogości wobec osób z innych grup. Taka rdzenna nieświadoma konstelacja – jak to ilustruje autor na przykładzie opisów przypadków klinicznych – może również występować u osób o przekonaniach liberalnych, przyczyniając się do istnienia tak zwanego rasizmu systemowego, czyli rozwiązań instytucjonalnych, które dyskryminują osoby o odmiennym pochodzeniu niż grupa dominująca. Wewnętrzny nieświadomy rasizm, w środowiskach wielokulturowych, może stać na przykład za podejmowaniem prób rozwiązania problemu nierówności na tle rasowym w sposób ostateczny, raz na zawsze, chociaż te próby zwykle okazują się nieskuteczne. Ten fakt, według Davidsa (2011), wskazuje na to, że mamy do czynienia z zestawem konfliktowych uczuć, z którymi musimy się zmagać nieustannie.
W tym kontekście można próbować rozumieć znaczenie, jakie może mieć straszenie społeczeństwa polskiego uchodźcami przez polityków, którzy uzasadniają swoje wrogie nastawienie do idei niesienia pomocy osobom z odległych kultur poprzez przywoływanie problemów, z jakimi borykają się społeczeństwa wielokulturowe. Uwzględniając wewnętrzny rasizm jako konstelację mechanizmów obronnych, z którymi niekoniecznie możemy mieć ochotę się zmagać, brak konieczności stykania się z osobami wyraźnie różniącymi się od nas, chroni przed konfrontacją z tymi trudnymi uczuciami. Jedyne co może pomóc w przezwyciężeniu wewnętrznego rasizmu, to autentyczna ciekawość innych ludzi i innych kultur, a także świadomość, że tylko w zetknięciu z Innym, nasza tożsamość może być procesem dynamicznym, wbrew tendencjom do uniformizacji naszego poczucia tożsamości narodowej.
Wracając jeszcze do perspektywy moralnej w odniesieniu do polsko-żydowskiej przeszłości, jeśli uwzględnimy konstrukt wewnętrznego rasizmu, być może łatwiej zrozumieć trud wzajemnego pojednania i wybaczenia win. Jeśli, jak argumentuje Davids, wewnętrzny rasizm stanowi naturalny element naszej osobowości, jednorazowe akty pojednania między zwaśnionymi stronami, próby wzajemnego wybaczenia doznanych krzywd – chociaż są to ważne gesty – okazują się zaledwie jednorazowe i na dłuższą metę daremne. Wydaje się zresztą, że akty pojednania w imieniu całego społeczeństwa z definicji nie mogą przynieść skutku. Akt pojednania – jeśli jest to przeżycie autentyczne – może przynosić prawdziwą zmianę jedynie tym, którzy biorą w tym bezpośredni udział. Pojednanie – wyznanie winy przez jedną stronę i wybaczenie przez drugą – nie oznacza zniesienia różnic, wręcz przeciwnie, powinno się ono wiązać z ich uznaniem. Co więcej, wyznanie winy nie musi się wiązać z wybaczeniem. Fakt, że możemy się odważyć na wyznanie naszych win w imieniu naszych przodków, nie oznacza, że powinniśmy oczekiwać przebaczenia od tych, którzy niekoniecznie mogą sobie pozwolić na wybaczenie w imieniu swoich przodków (Tokarska-Bakir, 2004).
Psychoanaliza jako metoda badania zjawisk społecznych?
Chciałbym jeszcze odnieść się do kwestii metodologicznej, to znaczy do pytania: czy teoria – taka jak psychoanaliza – opisująca psychologię indywidualną, może prawomocnie opisywać procesy zachodzące na poziomie grup społecznych? Wydaje się, że tego rodzaju zastrzeżenia są uzasadnione w pewnych okolicznościach, na przykład kiedy przyjmowanie takiego punktu widzenia wyklucza jednocześnie inne perspektywy: historyczną, socjologiczną, czy antropologiczną. W odniesieniu do tak złożonych zjawisk, wszystkie te perspektywy wydają się być równoległe, uzupełniając się nawzajem. Bez wątpienia, na poziomie grupowym mamy do czynienia z wieloma zjawiskami, których nie da się zredukować do poziomu indywidualnego. Tożsamość etniczna – czy tego chcemy czy nie – stanowi część naszej indywidualnej tożsamości. Natomiast to, co w aktualnym polskim kontekście społeczno-politycznym stanowi nurtujące pytanie, to na ile – na poziomie indywidualnym – kolektywna część naszej tożsamości może pozostawać w dynamicznym procesie, jeśli dominujące w tak zwanej opinii publicznej, czy wyrażane przez polityków w imieniu wszystkich przekonania budzą sprzeciw osobisty.
Druga okoliczność, która może budzić protest wobec interpretacji psychoanalitycznych, zachodzi wtedy, gdy stosuje się je jako strategię polemiczną wobec konkretnych osób o odmiennych poglądach. 14 Problem polega na tym, że ostrze takiej polemiki jest wymierzone w obszary niemieszczące się w ramach świadomego dyskursu (zarzuty dotyczą wszakże nieświadomych motywów), praktycznie pozbawiając atakowaną osobę możliwości odpowiedzi. Tego rodzaju polemika jest obarczona ryzykiem medykalizowania czyjegoś osobistego doświadczenia 15 16 .
Zakończenie: w stronę pamięci wielokierunkowej
Trudno powiedzieć, jakiego rodzaju wspólny wysiłek jest konieczny, żeby zbiorowość, w której żyjemy, bardziej mogła przypominać ten starożytny ideał, który mieli na myśli Arendt, czy Habermas. Warto jeszcze na koniec wrócić do kwestii pamięci ważnych wydarzeń wspólnotowych i przytoczyć koncepcję pamięci wielokierunkowej Michaela Rothberga (2012), którego podejście mieści się w tego rodzaju rozumieniu wspólnoty. Rothberg krytycznie analizuje tendencję do postrzegania kwestii pamięci ważnych wydarzeń kolektywnych w kategoriach rywalizacji wzajemnie wykluczających się dyskursów. „Zgodnie z takim ujęciem, pamięci wykluczają się nawzajem z przestrzeni publicznej – na przykład zbyt wielki nacisk kładziony na Zagładę ma rzekomo sprawiać, że niewidoczne stają się inne traumy, lub odwrotnie, zastosowanie retoryki Zagłady do mówienia o innych traumach ma relatywizować, a nawet negować jej wyjątkowość” (Rothberg, 2012, s. 163). Współzawodniczenie różnych dyskursów pamięci powoduje, że podmioty tej rywalizacji są z góry założone; wypowiadając się w jakiejś sprawie, każdy sytuuje się po którejś stronie. W efekcie niezwykle trudno zabrać głos tak, aby mógł być potraktowany jako wyraz własnej, osobistej perspektywy, a nie jako głos „dolewający oliwy do ognia” już wystarczająco narosłych napięć społecznych. Model pamięci wielokierunkowej zakłada jednak współistniejące, interferujące ze sobą dyskursy pamięci, pozwalające ukonstytuować sferę publiczną, w której różne podmioty mogą szukać przestrzeni dla swoich wypowiedzi 17 .
Wychodząc z takiego założenia, warto podkreślić, że psychoterapeuta jest także obywatelem, a tożsamość zawodowa stanowi zaledwie jeden z elementów jego lub jej tożsamości. Zarówno uczestnicząc, jak i odmawiając uczestnictwa w debacie na tematy dotyczące istotnych spraw publicznych, nie da się uniknąć osobistego zaangażowania.
Bibliografia
Arendt, H. (1961). Co to jest wolność? W: Między czasem minionym a przyszłym. Osiem ćwiczeń z myśli politycznej. Przeł. M. Godyń i W. Madej. S. 175-209. Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2011.
Arundale, J. (2017). Identity, Narcissism, and the Other. Object Relations and their Obstacles. London: Karnac.
Davids, M. F. (2011). Internal Racism A Psychoanalytic Approach to Race and Difference. London: Palgrave and MacMillan.
Dobrosielski, P. (2017). Spory o Grossa. Polskie problemy z pamięcią o Żydach. Warszawa: Instytut Badań Literackich PAN.
Foucault, M. (1963). Narodziny kliniki. Przeł. P. Pieniążek. Wydawnictwo KR, Warszawa 1999.
Habermas, J. (1996). Uwzględniając innego. Przeł. A. Romaniuk. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 2009.
Jaspers, K. (1946). Problem winy. O politycznej odpowiedzialności Niemiec. Przeł. J.
Garewicz. Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2018.
Landsberg, A. (2003). Prosthetic memory. The ethics and politics of memory in an age of mass culture. W: P. Grainge (red.), Memory and Popular Film. S. 144-161. Manchester: Manchester University Press.
Mbembe, A. (2016). Polityka wrogości. Przeł. U. Kropiwiec. Karakter, Kraków 2018.
Rothberg, M. (2006). Między Auschwitz a Algierią: pamięć wielokierunkowa i świadek przeciwpubliczny. Przeł. K. Bojarska. Teksty Drugie: teoria literatury, krytyka, interpretacja. Nr 4 (2012), s. 160-185.
Dostępne również w internecie:
Między Auschwitz a Algierią : pamięć wielokierunkowa i świadek przeciw-publiczny.PDF (dostęp 10.10.2018)
Segal, H. (1987). Milczenie jest prawdziwą zbrodnią. W: Psychoanaliza, literatura i wojna. Pisma z lat 1972-1995, s. 207-225. Przeł. D. Golec. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005.
Ustawa z dnia 26 stycznia 2018 r. Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej. Warszawa, 14 lutego 2018 r., poz. 369.
Tokarska-Bakir, J. (2004). Rzeczy mgliste. Sejny: Fundacja Pogranicze.
Tokarska-Bakir, J. (2011). Co to znaczy, że Polska jest krajem chłopów i żołnierzy. Kultura Liberalna nr 129 (26/2011).
Przypisy:
1 „Trzeci model demokracji [poza liberalnym i republikańskim], który chcę zaproponować, opiera się […] na warunkach komunikacyjnych, przy spełnieniu których proces polityczny ma za sobą domniemanie, że rodzi rozumne rezultaty, gdyż w całej rozciągłości dokonuje się w trybie deliberatywnym” [J. Habermas (1996), Trzy normatywne modele demokracji. Przeł. A. Romaniuk. S. 243-244. W: (tegoż) Uwzględniając innego. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2009. S. 237-249].
2 Z wyłączeniem (Art. 55a ust. 3): „Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w ust. 1 i 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej lub naukowej”.
3 Warto także odnotować, że kwestia dialogu polsko-ukraińskiego, który z powodu wprowadzenia tej nowelizacji także został wyraźnie zakłócony, znalazła w debacie publicznej miejsce zaledwie marginalne i przysłonięta została przez wyrażane przede wszystkim obawy o relacje Polski z krajami zachodnimi.
4 Fakty te są obecnie przedmiotem licznych opracowań historycznych, zwłaszcza historyków Centrum Badań Nad Zagładą Żydów IFiS PAN. [Zob. np. J. Grabowski, Judenjagd. Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2011; B. Engelking, Jest taki piękny słoneczny dzień. Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945. Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2011; B. Engelking, J. Grabowski (red.), Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2018.] Odnośnie antysemityzmu w międzywojennej Polsce zob. np. P. Brykczyński, Gotowi na przemoc. Mord, antysemityzm i demokracja w międzywojennej Polsce, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2017; odnośnie nagonki antysemickiej w 1968 roku zob. np. M. Grynberg, Księga wyjścia, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018.
5 Zob. J. Tokarska-Bakir (2012), Okrzyki pogromowe. Szkice z antropologii historycznej Polski lat 1939-1946, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec; A. Bikont (2015), My z Jedwabnego, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec; A. Bikont (2017). Sendlerowa w ukryciu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec; P. Dobrosielski (2017), Spory o Grossa. Polskie problemy z pamięcią o Żydach, Wydawnictwo Instytutu Badań Literackich PAN, Warszawa.
6 https://pl.wikipedia.org/wiki/Getto_radomskie . Dostęp: 10.10.2018
7 Fakty są oczywiście przedmiotem rzetelnych opracowań historycznych, na które powołuje się wpis w Wikipedii (zob. np. K. Urbański (2004), Zagłada Żydów w dystrykcie radomskim. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Pedagogicznego, Kraków).
8 Odnoszę się do tego, co o tych sprawach mógł dowiedzieć się uczeń szkoły podstawowej i liceum w latach 90-tych ubiegłego wieku.
9 Mam tu na myśli analogiczne zjawisko, które A. Mbembe opisuje w odniesieniu do uprzedzenia do osób o odmiennym kolorze skóry jako „nanorasizm”, który „przejawia się w pozornie błahych, codziennych gestach, w nic nieznaczących półsłówkach, w mimowolnej zdawałoby się, uwadze, w żarcie, w aluzji lub insynuacji, w lapsusie, w kawale, w niedomówieniu i, trzeba to powiedzieć, w zamierzonej złośliwości, w złej intencji, w wymownej pauzie lub w ataku słownym, w mrocznym pragnieniu stygmatyzacji, a zwłaszcza przemocy, zranienia i upokorzenia, splamieniu tego, którego nie uznajemy za jednego z nas […]”, A. Mbembe, dz. cyt.
10 Warto tutaj dodać, że wśród publikacji polskich psychoterapeutów niewiele dotyka bezpośrednio problemu polskiego antysemityzmu, poza nielicznymi wzmiankami, na przykład tam, gdzie wśród przyczyn wieloletniego milczenia ocalałych z Holokaustu w Polsce wymienia się fakt, że osoby pochodzenia żydowskiego w okresie PRL musiały ukrywać własną tożsamość w związku z silnymi przejawami antysemityzmu rządowego i „prywatnego” (zob. np. M. Orwid (2002), „Psychospołeczna perspektywa ocalonych z Holocaustu”, Dialog, nr 11 („Mit i Tabu”), s. 28–32; K. Prot (2009). Życie po zagładzie. Skutki traumy u ocalałych z Holocaustu. Świadectwa z Polski i Rumunii, Warszawa: Instytut Psychiatrii i Neurologii). Więcej o polskim antysemityzmie oraz o tym, jak trudno w Polsce o antysemityzmie mówić, można znaleźć w wywiadzie biograficznym, przeprowadzonym przez Katarzynę Zimmerer i Krzysztofa Szwajcę z prof. Marią Orwid (Przeżyć i co dalej?, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006).
11 Swoją drogą, warto zwrócić uwagę na trud, jaki wiąże się z tłumaczeniem na język polski sformułowania the otherness of the Other. „Inność Innego” wydaje się brzmieć niezręcznie, nasuwa się bardziej zręczne: „obcość Innego”. Trudno jednak oddać w ten sposób intencje autorki anglojęzycznej, dla której the Other („Inny”) i strange lub foreign („obcy”) mają zupełnie różne znaczenia (podobnie jak we francuskim: l’autre i l’étranger). Nasuwa się wniosek, że dla społeczeństw postkolonialnych, wielokulturowych „inność Innego” może być zjawiskiem znacznie bardziej powszednim (nie budzącym poczucia obcości) i w związku z tym łatwiej przyswajalnym.
12 Urodził się w Kamerunie, doktoryzował na paryskiej Sorbonie, wykłada w USA i RPA.
13 Ta teza Autora odnosi się wprost do państw o przeszłości kolonialnej. Demokracja ludzi „równych sobie” w tych krajach rozwijała się, według niego, przy jednoczesnej (a także dzięki) eksploatacji ludności państw okupowanych. Przemoc nadal istniała, ale działa się ona poza zasięgiem wzroku obywateli tych krajów. W przypadku Polski, w której w XIX i XX wieku istniało zarówno eksploatowanie innych, jak i bycie eksploatowanym przez innych, proces rodzenia się społeczeństwa demokratycznego niewątpliwie przebiegał odmiennie [zob. np. A. Leder (2014), Prześniona rewolucja. Ćwiczenie z logiki historycznej. Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa; J. Sowa (2011), Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą. Universitas, Kraków; P. Brykczyński (2011), Gotowi na przemoc. Mord, antysemityzm i demokracja w międzywojennej Polsce. Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa.]
14 Przykładem używania koncepcji psychoanalitycznych w taki sposób, jest esej Joanny Tokarskiej-Bakir (zob. „Skandalista Henryk Grynberg”, w: Rzeczy mgliste, Pograniczne, Sejny, 2004, s. 116-133), która w odniesieniu do eseistyki Henryka Grynberga (Monolog polsko-żydowski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2012) interpretuje jego odmowę uwzględniania złożoności relacji polsko-żydowskich jako przejaw „nieprzepracowanej traumy”. Moja lektura tekstów Grynberga budzi raczej refleksję, że istnieją takie urazy, które trudno „przepracować” w sposób, jakiego chciałaby Autorka.
15 Na to ryzyko zwraca uwagę sama Autorka (tamże, s. 116).
16 Nie wspominam tu oczywiście kwestii dotyczących etyki zawodowej. Dla lekarza postępowanie diagnostyczne bez świadomego udziału pacjenta jest nieetyczne, dlatego też mimo pokusy diagnozowania określonych osób publicznych, należy zachować w tym zakresie powściągliwość.
17 Tamże, s. 163. Należy tu jednak zaznaczyć, że w modelu tym nie chodzi o jakąś fałszywą koncyliację. Jak podkreśla P. Dobrosielski: „Rothberg nie twierdzi wcale, że wszyscy mają rację ani że prawda leży pośrodku. Jego stanowisko jest antynormatywne, w krytyczny sposób podważające pojęcia <