Iluzja bliskości i dystansu podczas pandemii Covid 19 – Leon Kleimberg

Siedzieliśmy w ciszy przez chwilę. Nagle odwróciłeś się i powiedziałeś łagodnie: „kiedy jesteś tak cicho, zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo za tobą tęsknię”.

M. K.



Jeśli chodzi o naszą pracę kliniczną, rama analityczna, która tak bardzo zależy od szczególnego rodzaju dystansu i bliskości między analitykiem i pacjentem w tworzeniu terapeutycznej iluzji w przeniesieniu, nie uniknęła tych nieprzewidywalnych zmian, jakie zachodzą w aktualnym czasie naznaczonym zmianami i niepokojem.

Użycie wirtualnego środowiska psychoanalitycznego, jako efekt tego fizycznego dystansu między pacjentem i analitykiem, wzmocniło jego iluzoryczny aspekt. „Czarne dziury” obecne po każdej stronie tej wirtualnej komunikacji są jeszcze nieznane analitykom i pacjentom.

Analityk nie może „wiedzieć albo widzieć” wszystkiego, co dzieje się z pacjentem po drugiej stronie wirtualnej komunikacji w każdej chwili sesji i vice versa. Fizyczny dystans między analitykiem i pacjentem w wirtualnej przestrzeni może stać się iluzoryczną bliskością, a iluzoryczna analityczna bliskość może jednocześnie zmienić się w zakłócający i frustrujący prawdziwy dystans. Niektórzy pacjenci bardzo skorzystali z prawdziwego dystansu i wirtualnej bliskości w naszej pracy, podczas gdy inni pacjenci są tym głęboko zakłóceni.

Pacjentka, której przeniesienie na mnie było przez lata bardzo konkretne i bolesne, dzięki dystansowi, jaki zapewnia wirtualna rama analizy online, poczuła się dużo swobodniej widząc mnie jako jej analityka, a nie jako traumatyzującą matkę. Cielesna i osobista bliskość w fizycznej obecności gabinetu nasilała projekcje pacjentki na analityka, a wraz z tym nadmiernym nasileniem zwiększał się jej emocjonalny dystans wobec niego oraz egzystencjalna bliskość jej wewnętrznej matki.

Jest to zjawisko i obszar psychologicznego funkcjonowania analogiczny do rozwoju dziecka, a także do koncepcji Winnicotta (1969) odnoszących się do zdolności bycia w relacji z obiektem i zdolności używania obiektu. Dystans wymaga agresji, umożliwiającej tworzenie się przestrzeni między ludźmi. Te przestrzenie pojawiają się tam, gdzie wzbudzane są i współistnieją ze sobą procesy tworzenia się tożsamości, symbolizacji i iluzji. W odniesieniu do potrzeby używania agresji do tworzenia granic i osobistego dystansu w relacjach interpersonalnych, Marion Milner (1991) w osobistej rozmowie powiedziała mi, że „trzeba nienawidzić, żeby kochać”. Pomagamy innemu kochać nas i możemy kochać innego dzięki dystansowi, jaki umożliwia separacja poprzez kreatywne używanie agresji.

Winnicott opisuje to jako zdolność bycia samemu w obecności innego (Winnicott, 1958). Pierwszym symbolem jest brakujący, odległy albo utracony obiekt. Rewolucyjnym osiągnięciem tego symbolu jest stworzenie świata albo wewnętrznego teatru. Ta samotność i dystans od „innego” może stanowić wewnętrzną przestrzeń, w której rodzi się i rozwija self, ale także przestrzeń, w której tworzone są różne patologiczne i perwersyjne struktury (Kleimberg, 2003).

Egzystencjalny dystans między poczuciem osamotnienia i samotnością1 nie jest bardzo duży. We fragmencie powieści zatytułowanej Grandes Miradas (2003) Alonso Cueto wyraźnie ukazuje pojęcie dystansu jako tworzącego funkcję symboliczną w świecie wewnętrznym poprzez tolerowanie separacji, utraty i pustych przestrzeni.

Wszedłem do morza. Nie myślałem o niczym, ale zacząłem płynąć i dobrze się tam poczułem i stamtąd chciałem się puścić, wreszcie byłem sam w środku, w tle, poza falami i pianą, wszystko się uspokoiło, byłem sam i byłem spokojny. Zacząłem płynąć, miałem energię, nie wiem skąd ona przyszła i myślałem o tym, żeby dać się ponieść i łatwo byłoby umrzeć, ale nagle, nie wiem jak, pomyślałem, że śmierć byłaby utratą Guida. Wiesz, pomyślałem o tym, kiedy byłem tam sam w tej wodzie, pomyślałem o nim bardziej niż kiedykolwiek i zdałem sobie sprawę, że jestem z nim teraz, ponieważ jestem żywy i mam go ze sobą, tak jak ty go masz, jak ty go masz, bo czujesz go tutaj w domu albo kiedy idziesz do kościoła tak jak on chodził. Ja go nie miałem i pomyślałem o tym, żeby umrzeć po to, żeby go odnaleźć, ale tam w tej wodzie nagle zdałem sobie sprawę, że śmierć byłaby utraceniem go, to znaczy on był tutaj, w tych rzeczach, w swoim domu, w tobie, i nie wiem, dotarło do mnie, że powinienem żyć, nawet jeśli bez niego, ale z nim… (s. 298)

Bouvet (2014) sugeruje, że dystans psychologiczny w analizie i poza analizą zależy od intensywności projekcji podmiotu na obiekt.

Dystans fizyczny zależy od pozycji ciała w czasie i przestrzeni, natomiast dystans psychologiczny i bliskość zależą, jak wyżej wspomniano, od projekcji na innego. Jeśli dziecięca część pacjenta dużo projektuje na innego, dystans i poczucie czasu w relacji do innego znacznie się wydłużają z perspektywy dorosłego self, które zarządza i koordynuje zewnętrznymi i wewnętrznymi relacjami interpersonalnymi. Jeśli projekcje dziecięcej części słabną, dystans dzielący dorosłą część od innego wyraźnie się zmniejsza.

Użycie wirtualnej ramy w leczeniu analitycznym modyfikuje te doświadczenia iluzji i symbolizacji poprzez tworzenie czegoś, co można opisać jako „psychologiczny zawrót głowy”, analogicznie do zawrotów głowy, jakich doznajemy w czasie żeglugi po wzburzonych morzach. Pierwotna „iluzoryczna bariera ochronna” pacjenta jest zagrożona rozbiciem w wyniku nieoczekiwanych psychologicznych wahań związanych z pracą w gabinecie w danym momencie, a następnie przechodzeniem na kontakt zdalny i z powrotem. To co dla jednego pacjenta było dystansem, stało się bliskością dla innego. Co było prawdziwe dla wielu pacjentów, stało się iluzoryczne dla innych, a co było iluzoryczne dla niektórych, dla innych stało się prawdziwe. Wraz z dystansem online, zredukowane używanie przez analityka jego fizycznej i cielesnej bliskości w procesie analitycznym spowodowało ograniczenie możliwości używania zmysłów i wymusiło opieranie się coraz bardziej na funkcji własnej „percepcji trzewnej” oraz na zdolnościach wizualnych.

Rapprocher2 (stopniowe zbliżanie się) wkroczyło na teren paradoksu i niemożliwości, ponieważ prawdziwy dystans stał się wirtualną bliskością, a wirtualna bliskość stała się prawdziwym dystansem. Znane dotąd terapeutyczne procesy przekształcające przestały działać i wyłaniają się nowe wirtualne terapeutyczne procesy przekształcające.

Wyraźnym przykładem na to jest pacjent, który właśnie skończył swoją piętnastoletnią analizę pięć sesji w tygodniu i pokazał analitykowi całą swoją rodzinę podczas ostatniej wirtualnej sesji na Skype, tak że członkowie jego rodziny mogli zobaczyć „twarz i ciało” tego iluzorycznego obrazu analityka; kogoś, kto przez tak długi czas i w tak znaczący sposób miał wpływ zarówno na pacjenta, jak i na jego rodzinę. Zorganizowanie tego w gabinecie mogłoby być dużo bardziej skomplikowanym i poważnym przedsięwzięciem, biorąc pod uwagę trud skoordynowania tylu nastoletnich dzieci w tym samym czasie.

Młody analityk, wracający niedawno do pracy z pacjentami w gabinecie, wywierał na mnie dużą presję, żebym też spotykał się z nim w gabinecie. Dużo agresji, krytycyzmu i oskarżeń o egoizm i brak zainteresowania ze strony analityka mieściło się w intensywnym materiale pacjenta podczas wielu sesji. Poczucia winy wypełniły mój umysł, ale kiedy nabrałem terapeutycznego dystansu, żeby zastanowić się nad moim intensywnym przeciwprzeniesieniem, zdałem sobie sprawę z procesów projekcyjnych pacjenta, które regulowały to afektywne spotkanie skargi i żądania między nim a mną. Interpretowanie pragnienia pacjenta wywołania we mnie poczucia winy, pozwoliło mi nabrać dystansu w przeniesieniu, dzięki czemu pacjent był w stanie dostrzec swoje poczucie winy związane z byciem jednym z pierwszych terapeutów spotykających się z pacjentami w gabinecie podczas pandemii oraz własne nieświadome pragnienie złagodzenia tego poczucia winy poprzez zmuszenie mnie, abym również jego przyjmował w gabinecie. Ta ważna praca odkrywania nieświadomego poczucia winy pozwoliła pacjentowi na zwizualizowanie swoich prób zmanipulowania mnie, a także odkrycie pokoleniowych różnic między nami; jednym z ważnych powodów, dlaczego ja nie pracuję z pacjentami w gabinecie jest to, że nie mam czterdziestu lat jak mój pacjent!

Kwestia dystansu i psychologicznej bliskości jest złożona i ulotna. Mierzymy się z paradoksem mieszania nieobecności z obecnościami. Dystans może być fizyczny lub psychologiczny. Fizyczna bliskość może ukrywać dystans psychologiczny. Dystans nasila poczucie osamotnienia, a nostalgia i osamotnienie nasilają pragnienie bliskości.

Koncepcja fizycznego albo symbolicznego dystansu to zdolność umysłu, która musi być uzyskana w czasie rozwoju, stając się trwałą funkcją psychiczną. Pacjenci, którzy nie rozwijają zdolności do tolerowania dystansu i w związku z tym nie rozwijają funkcji symbolizacji, którzy nie mają dostatecznie „elastycznego” (giętkiego) umysłu, to pacjenci, którzy odczuwają „zdalną” pracę analityczną jako zagrażającą i wymagają od analityka i procesu analitycznego wariacji i modyfikacji techniki, biorących pod uwagę tę niezdolność do symbolizowania albo swobodnego kojarzenia i podtrzymujących kreatywny psychoanalityczny dystans.

Nasze funkcje zmysłowe czy też „percepcje trzewne”, „trzewne trzymanie” czy też „trzewne spotkania” z naszymi pacjentami, wraz z fizycznym dystansem i iluzoryczną bliskością, nabrały głębszego znaczenia i większej wagi niż zwykle w tych rozstaniach i powrotach, które Covid 19 narzucił naszej pracy w gabinetach.

Zmiany i poprawki w formalnej i wirtualnej ramie mogą wywoływać uwolnienie patologii, która może być ukryta w bezpiecznym schronieniu konwencjonalnej ramy podczas naszej „normalnej” pracy, ale też umożliwiają ukrywanie innych form patologii widocznej w formalnej i ustalonej iluzorycznej ramie.

Fraza „tak blisko, a tak daleko”, z jej psychologicznymi i nieświadomymi następstwami, ma długą historię. Zygmunt Freud, po swoim przyjeździe w 1938 roku do Londynu, będąc 7 marca 1939 roku zmuszonym odmówić przyjęcia zaproszenia od Ernesta Jonesa na uroczystość 25 rocznicy założenia Brytyjskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego, napisał:

Drogi Jones,

Nadal uważam to za zadziwiające, jak brakuje nam przeczucia, kiedy patrzymy w przyszłość. Kiedy na krótko przed wojną powiedziałeś mi o utworzeniu towarzystwa psychoanalitycznego w Londynie, nie mogłem przewidzieć, że ćwierć wieku później będę żył tak blisko jego i Ciebie, a tym bardziej wyobrazić sobie, że niemożliwe będzie wzięcie przeze mnie udziału w Waszym spotkaniu, pomimo bycia tak blisko. Ale w naszej bezsilności musimy akceptować to, co przynosi nam los. Muszę więc zadowolić się jedynie przesłaniem Waszemu świętującemu Towarzystwu serdecznego pozdrowienia i najcieplejszych życzeń z daleka, chociaż z tak bliska. Wydarzenia ostatnich lat doprowadziły do tego, że Londyn stał się głównym miejscem i centrum ruchu psychoanalitycznego. Niech Towarzystwo, które pełni tę funkcję, wypełnia ją w najbardziej znakomity sposób.

Twój stary
Sigm. Freud

Dzielenie się i dyskutowanie z przyjaciółmi, krewnymi, kolegami i superwizorami tych wielkich wyzwań obecnych czasów stanowi zawsze źródło pomocy i możliwość uczenia się.

Londyn, Styczeń 2021

lgkleimberg@gmail.com


1 Słowa loneliness i solitude tłumaczę odpowiednio jako „osamotnienie” (poczucie wynikające z niezdolności bycia samemu) i „samotność” (fakt bycia samemu); rozróżnienie to nawiązuje do koncepcji Winnicotta zdolności bycia samemu. Por. Winnicott „Zdolność do bycia samemu”, 1958/2018. [przypis tłum.]

2 M. Bouvet w swoim wystąpieniu w panelu pt. „Wariacje klasycznej techniki psychoanalitycznej” na 20. Kongresie IPA w Paryżu (1957) odniósł się do koncepcji zmieniającego się dystansu w procesie analitycznym, używając francuskiego określenia rapprocher (stopniowe przybliżanie się); dystans między pacjentem i analitykiem definiuje on jako różnicę między bezpośrednią ekspresją popędów wyrażającą się m.in. w swobodnych skojarzeniach i w możliwości reintegrowania konfliktowych treści, a sytuacją początkową, kiedy ta ekspresja jest „zarządzana” przez pacjenta i zakłócana przez jego obrony, zwłaszcza projekcje. W procesie analitycznym ten dystans zmniejsza się stopniowo i w szczególnych przypadkach, które omawia Bouvet, analityk powinien modyfikować technikę, zwłaszcza jeśli chodzi o treść interpretacji w danym momencie (timing of interpretations), przyspieszając lub spowalniając wspomniany proces rapprocher. Por. M. Bouvet (1958) [przypis tłum.]




Dodaj komentarz